Ostatnie miesiące przyniosły wzrost liczby drogich mieszkań na polskim rynku nieruchomości, ale popyt na nie maleje. Z danych GUS-u wynika, że owszem, rośnie liczba wydanych pozwoleń na budowę, ale jednocześnie coraz mniej mieszkań oddaje się do użytku. Dlaczego tak się dzieje? Wpływa na to spadek zainteresowania kupnem mieszkań, szczególnie w obliczu wysokich cen i wysokich stóp procentowych, które ograniczają dostępność kredytów. Wydaje się, że rynek stanął na progu zmiany i być może ceny nieruchomości niebawem się ustabilizują.
Gdzie buduje się najwięcej?
GUS przeanalizował dane z województw, by określić, gdzie obecnie najwięcej się buduje. Absolutnym liderem jest Mazowsze, gdzie liczba pozwoleń na budowę przekroczyła 40 tysięcy. Następne w kolejce są województwa małopolskie, dolnośląskie i wielkopolskie. To właśnie w tych miejscach dominuje największa liczba mieszkań oddawanych do użytku. Większość deweloperów postawiła na te lokalizacje, licząc na dużą liczbę chętnych. Sytuacja wygląda zupełnie inaczej w regionach takich jak Opolszczyzna czy Lubuskie, gdzie budownictwo mieszkaniowe rozwija się zdecydowanie wolniej.
Wzrost liczby pozwoleń na budowę może mieć związek z nowymi przepisami, które zaczęły obowiązywać w sierpniu tego roku. Eksperci, jak Katarzyna Kuniewicz z Otodom Analytics, zauważają, że deweloperzy starali się uzyskać pozwolenia przed wejściem nowych regulacji technicznych, które wpływają na koszty budowy. To wyjaśnia, dlaczego liczba pozwoleń wzrosła aż o 30% w stosunku do poprzedniego roku, mimo że rzeczywista liczba budowanych i oddawanych do użytku mieszkań jest znacznie mniejsza.
Nadpodaż mieszkań a malejący popyt
Podczas gdy rynek wypełnia się drogimi mieszkaniami, coraz mniej osób może sobie pozwolić na ich zakup. Powody tego są różnorodne, ale dominują wysokie ceny nieruchomości oraz wysokie stopy procentowe. Polacy czekają na poprawę sytuacji, szczególnie na ewentualne programy wsparcia rządowego lub spadek kosztów kredytów hipotecznych.
Marek Wielgo z portalu RynekPierwotny.pl zauważa, że w dużych miastach, takich jak Warszawa, Kraków i Wrocław, deweloperzy ograniczają liczbę nowych mieszkań, czekając na lepsze czasy. W praktyce oznacza to, że deweloperzy przyjmują strategię „wyczekującą” – ograniczają nowe projekty, poprzez próbę uniknięcia zwiększania już istniejącej nadpodaży.
Zdaniem ekspertów ING Banku Śląskiego, problem z nadpodażą mieszkań może się pogłębiać. Wysokie ceny nieruchomości blokują dostęp do własnego „M”, co prowadzi do zwiększenia liczby gotowych mieszkań, które deweloperzy muszą magazynować. Jednocześnie w obliczu tak dużej liczby mieszkań czekających na sprzedaż, przyszli nabywcy mogą mieć nadzieję na pewne obniżki cen – zwłaszcza że konkurencja między deweloperami niezmiennie rośnie.
Jakie są perspektywy dla rynku nieruchomości?
Choć obecnie sytuacja wygląda dość poważnie, wielu ekspertów liczy na stabilizację rynku. Jeśli w przyszłości stopy procentowe spadną, popyt może powrócić, a ceny mieszkań ulegną stabilizacji. W międzyczasie, programy wsparcia rządowego mogą stać się kluczowe dla poprawy sytuacji.
Co to wszystko oznacza dla kupujących? W praktyce nadpodaż mieszkań, szczególnie tych droższych, może być korzystna, jeśli przyciągnie promocje i dodatkowe korzyści. Kupujący mogą więc liczyć na stabilizację cen, a może nawet pewne obniżki w miastach, gdzie podaż jest największa.